album fotograficzny minutes to midnight
|

Trent Parke Minutes to Midnight

Album fotograficzny Minutes to Midnight Trenta Parke kupiłam pewnego letniego dnia. Być może pamiętacie, jak z ekscytacją czekałam na jego dostawę. Trochę jednak czasu upłynęło, zanim poczułam, że jestem gotowa opowiedzieć Wam o nim. Nie jest to bowiem dzieło proste w odbiorze.

Trent Parke jest uznanym fotografem, członkiem Magnum Photos, międzynarodowej agencji fotograficznej, do której należy kilkudziesięciu wybitnych fotografów z całego świata. Parke był wielokrotnie nagradzany w prestiżowych konkursach fotograficznych, w tym czterokrotnie w World Press Photo. Za projekt Minutes to Midnight w 2003 roku zdobył nagrodę W Eugene Smith Award for humanistic photography. Jest autorem licznych publikacji  fotograficznych, a jego prace były wystawiane w wielu miejscach na świecie.

Trent Parke jest z pochodzenia Australijczykiem. Zdjęcia do albumu Minutes to Mindnight powstawały podczas dwuletniej podróży autora i jego żony po Australii i przebyciu niemal 90 tys. kilometrów.

Zobaczcie, co powstało z tej wyprawy:

🟡 3 rzeczy, których o fotografii możesz nauczyć się od Alexa Webba

Nostalgiczna opowieść o Australii

Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że album Trenta Parke jest opowieścią autora o rodzinnej Australii. Przy czym nie tyle jest to spójny klasyczny fotoreportaż, co raczej opowieść zbliżona do tradycji dokumentu fotograficznego. Jest to opowieść epicka – narratorem jest sam autor, który pokazuje konkretny świat mieszkańców Australii, przedstawia obyczaje Australijczyków (przyczepy kempingowe, parada miss na maskach samochodów), ale bez snucia jakiejś namacalnej historii. Akcja dzieje się w wielu zakątkach Australii i przedstawia wielu bohaterów oraz wiele rożnych wydarzeń.

Opowieść Parke jest emocjonalna, romantyczna i nostalgiczna, a jednocześnie mocno realistyczna, z której wyłania się dość mroczny obraz Australii. Przykładowo, Parke pokazuje miasto Aborygenów, ulicę witającą czytelnika obrazem „Welcome to Paradise”. Niczym obrazek z turystycznego raju. Jednak zestawia ją z innym widokiem, ta sama ulica widziana od drugiej strony, pełna jest ludzi ubogich i choryc, jawi się jako slums.

Apokaliptyczna wizja świata

Z drugiej strony jest to opowieść o świecie zmierzającym do upadku i w tej płaszczyźnie to opowieść uniwersalna, pozbawiona kontekstu geograficznego. Zawiera w sobie wszystkie obawy, lęki i niepokoje współczesnego świata. Kadr z ludźmi stojącymi na plaży i wyglądającymi w morze, z dłońmi osłaniającymi wzrok przed światłem, próbującymi dostrzec coś w oddali, przypomina sceny z katastroficznych filmów. Jeszcze chwila i wszyscy z przerażeniem rzucą się do ucieczki.

Minuty do północy.

Oczekiwanie na nieuchronne nadejście „godziny duchów”.

Trent Parke

Niepokój narastania apokalipsy podkreśla forma fotografii. Ciemne, odrealnione zdjęcia w czerni i bieli, ziarno, poruszenia oraz tak charakterystyczne dla Trenta Parke mocne kontrasty, widoczne przepalenia zarówno w czerniach, jak i w bielach, mają za zadanie wprowadzać dodatkowy niepokój.

Kulminacyjnym momentem opowieści są dwie czarne strony w środku albumu.

Apokalipsa nadeszła.

Odrodzenie

Druga część albumu pokazuje obraz  świata po apokalipsie. Aczkolwiek nadal utrzymana w konwencji kontrastowej czerni i bieli, jest spokojniejsza i zdecydowanie bardziej optymistyczna. Opowiada o odrodzeniu. Parke posługuje się tu symbolami wody i narodzin. Woda zmywa przecież wszystkie brudy, jest symbolem oczyszczenia. Narodziny to nowe życie, nowa jakość.

Tren Parke New years eve in Gunnedah
Trent Parke Narodziny

Pomimo całej swej mroczności, Trent Parke przedstawił jednak optymistyczną wizję świata. Nadejście ciemności nie jest końcem naszego świata, ale początkiem odrodzenia.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

4 komentarze

  1. Absolutnie uwielbiam ten projekt! Miałem to wyjątkowe szczęście zobaczyć premierową wystawę "Minutes to Midnight" w ACP w Sydney w 2003 czy 2004 roku. Myślę, że bardzo mocno mnie ukształtowała - może nie jako fotografa ale nazwijmy to "odbiorcę fotografii". Miałem wtedy możliwość kupienia jego pierwszej książki "Dream Life". Była po prostu w księgarni za jakieś 60 - 70 AUD (150 - 180 PLN). Nie kupiłem jej i niewielu rzeczy w życiu bardziej żałuję. Teraz to rarytas za gruuube tysiące... A "Minutes ..." oczywiście mam i dumnie stoi pomiędzy Koudelką a Bressonem.

    1. Zazdroszczę! Wyobrażam sobie, jak musiała oddziaływać wystawa, skoro książka robi takie wrażenie. A co do albumów i książek, to dużo innych książek fotograficznych jest teraz również warta majątki. Warto zbierać zamiast kart Pokemon 😉

      1. Wystawę pamiętam do dziś. To był jednak początek 2005. Szukałem w sieci dokumentacji tej wystawy - jest sporo artykułów ale nie ma zupełnie zdjęć z ekspozycji 🙁 Ale zamykam oczy i ją widzę...
        Co do zbierania albumów / książek - fantastyczny nałóg 🙂 Można się zatracić... Mam kilka perełek ale mam też całą listę właśnie takich niewykorzystanych okazji. Inna to "Waits/Corbijn ’77-’11" w jakimś super małym nakładzie. Dostałem info w newsletterze Toma Waits'a ... ale zanim się zorganizowałem nakład się wyczerpał. Nie ma dodruków i cena na eBay to kosmos...

        1. To podobnie jak "7 Rooms" Rafała Milacha. Dodruków już nie będzie i cena kosmiczna... Na Programie Mentorskim Sputnika Rafał opowiadał, że po prostu Swietłana Aleksijewicz nie zgodziła się na kolejne dodruki z jej esejami, a bez nich książka nie ma sensu.