Warszawski Maraton Fotograficzny
|

Warszawski Maraton Fotograficzny 2022

Dziś od rana zbieram do kupy najdrobniejsze kosteczki po wczorajszym Warszawskim Maratonie Fotograficznym. Zakwasy czuję przy najmniejszym ruchu. Jak dobrze, że dziś wolny dzień.

Jak ogólne wrażenia? Tematy trudne, do szerokiej interpretacji. Zupełnie różne od tych z I i II edycji maratonu. Oto one:

  1. Green czy Nero?
  2. Idealne miesjce
  3. Dziedzictwo kulturowe
  4. Co kraj to obyczaj
  5. Tęcza
  6. Shalom
  7. Autorska interpretacja numeru startowego
  8. Gwiazdy piszą los

Ciężko było mi je powiązać z tematem przewodnim tej edycji: pokojowo różnorodni. Tym bardziej jestem ciekawa zdjęć innych maratończyków. W fotografii najbardziej fascynują mnie różne punkty widzenia, a tu może ich być naprawdę wiele.

W porównaniu do poprzedniej edycji maratonu było ponad dwa razy więcej uczestników, a lista tematów została okrojona do 8 (poprzednio było ich 12). To moim zdaniem zmiana na plus, ponieważ „wychodzić” 12 tematów to jednak ogromny wysiłek fizyczny.

Sprawdź relację z II edycji Warszawskiego Maratonu Fotograficznego:

Duża liczba uczestników spowodowała, że praktycznie wszędzie kręcili się ludzie z aparatami i numerami startowymi na plecakach. Niektóre miejsca były przez nas wręcz oblegane. Wielką popularnością cieszyła się na przykład kałuża przy Synagodze imienia Nożyków. Co chwila ktoś podchodził i robił zdjęcie budynku odbijającego się w rzeczonej kałuży. Ciekawe, w ilu finalnych zestawach znajdzie się taka interpretacja tematu „Shalom”.

Z ograniczeniem liczby tematów wiąże się także ograniczenie czasu trwania maratonu: 8 godzin zamiast 12. Trochę tych dodatkowych godzin brakowało, ponieważ dużo czasu zajmowało przemieszczanie się po Warszawie w poszukiwaniu tematów oraz do miejsc zbiórek. Choć tutaj również zamiast 4 punktów były tylko 3 punkty zbiorcze: Green Caffe Nero na Bulwarach Wiślanych (start), Green Caffe Nero na Placu Narutowicza oraz PTTK na ulicy Senatorskiej przy Starym Mieście (meta).

Zupełnie za to nie dopisała pogoda. Mocno doskwierał całkowity brak słońca. Niebo od samego rana zasnuwały szare chmury.

Dlaczego biorę udział w Warszawskim Maratonie Fotograficznym?

Dawno nie robiłam zdjęć ot tak dla przyjemności, dlatego chętnie wzięłam udział w kolejnej, trzeciej edycji Warszawskiego Maratonu Fotograficznego. To naprawdę świetne ćwiczenie, choć momentami mocno frustrujące. Wyobrażasz sobie, jak chcesz, by wyglądała Twoja interpretacja tematu, a tu jak na złość nie możesz trafić na odpowiednie miejsce, odpowiednich ludzi, odpowiednią sytuację. Zadowalasz się więc innym ujęciem, bo czas goni, bo trzeba robić następne zdjęcia, szukać nowych scen. I nagle kiedy masz gotowe zdjęcia do kolejnych tematów, trafia się idealna sytuacja do jednego z pierwszych… A ponieważ zdjęcia muszą być wykonane w podanej kolejności, stajesz przed dylematem: zostać przy starym zdjeciu, z którego nie jesteś w pełni zadowolony, czy robić wszystko od początku.

Warszawski Maraton Fotograficzny 2022

Na maraton przyjechałam z założeniem, że będę robiła zdjęcia w czerni i bieli. Postanowiłam wziąć ze sobą tylko jeden mały obiektyw, manualny stałoogniskowy Helios 58 mm. Podoba mi się jego plastyka, choć mój egzemplarz ma problem z ostrzeniem. Pewnie gdybym zabrała inny obiektyw, Heliosa prędko wrzuciłabym głęboko do plecaka. A tak musiałam (z) nim walczyć. I dałam radę. Choć dużo osób zabrało ze sobą masę sprzętu: ciężkie statywy, długie teleobiektywy itp.

No i wyobraź sobie jak się czułam, kiedy zobaczyłam pierwszy temat: Green czy Nero. Jak pokazać kolory w bw? A jak tęczę? Męczyłam się okrutnie.

Czy jestem ostatecznie zadowolona ze swoich zdjęć? Z całego jednego. Oczywiście przed maratonem planowałam ciekawe wieloplanowe ujęcia. W praktyce okazało się to trudno wykonalne. W pewnym momencie, gdzieś pomiędzy 5. a 6. tematem, chciałam zrezygnować i wracać do domu. Nie miałam żadnego zdjęcia, z którego byłabym zadowolona, a kolejne tematy nie chciały się realizować w zaplanowanym kształcie. Ostatecznie jednak zostałam i z mocno uproszczonymi pomysłami na kadry dotrwałam do mety.

Progres jest taki, że w końcu odważyłam się prosić obcych ludzi o pozowanie. Więc jestem bardzo szcześliwa, bo mam zdjęcia ludzkich przodów!

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *